We wtorek zgodnie z umową cieśle wrócili do pracy.Niestety nie mam żadnych fotek,bo aparat odmówił posłuszeństwa,zepsuł się i już!Trzeba kupić nowy,szkoda tylko,że w takim momencie kiedy na budowie prace postępują.To jest niestety złośliwość przedmiotów martwych.
Ale póki co zdążyłam jeszcze częściowo uwiecznić impregnowanie desek,które wykorzystamy do obicia dachu.Trochę to jestem zła,bo murarze odwiedli mnie od zamówienia desek impregnowanych na szalunki,a ja mimo,iż w początkowej fazie zamówiłam deski impregnowane, to pod ich wpływem zmieniłam zamówienie I to był wielki błąd!!!Nigdy więcej!Nie dość,że trzeba było 9m3 oczyścić z betonu,to i jeszcze malować(dodam,że bawiłam się pędzlem,bo nie było mądrego,żeby doradził babie kup spryskiwacz,o którym dowiedziałam się,że takowy istnieje już w końcowej fazie malowania wrr...).Ręce do dziś mnie bolą,ale jak to mówią robota lubi głupiego,albo praca uszlachetnia, w tym przypadku mnie dotyczy to pierwsze powiedzeniePozdrawiam.
A to tylko część desek,z którymi walczyłam z łopatą i z pędzlem reszta nie uwieczniona,ale zapewniam,że było tego oj było...