Ostatnio z mężem zaczęliśmy myśleć o wzięciu kredytu na budowę domu. Byliśmy nawet zdecydowani na to,że go weźmiemy, chociaż do końca nie wiedzieliśmy jak on jest przeliczany.Po wizycie u doradcy kredytowego szeroko otworzyły nam sie oczy .Nie dadzą Ci tyle kredytu ile Ty chcesz, tylko tyle, ile dany bank Ci wyliczy (musi to wystarczeć na ukończenie domu i oddanie go do stanu używalności). Nikogo nie interesuje,że po drodze masz zamiar sprzedać własne M i pozyskać własne środki. Bierzesz tyle, albo wogóle.
Praktycznie od transzy, których sie bierze naliczane są czyste odsetki.Przez dwa lata zostały one nam wyliczone na 25 tys.A kapitał zaczyna sie spłacać dopiero po wykorzystaniu tych transzy. Oczywiście jest on zdecydowanie mniejszy niż odsetki,które są naliczane.Szok! Nawet nie zdawaliśmy sobie sprawy, że banki mają taki zysk -trzeba zapłacić drugie tyle odsetek co się bierze kredytu przez cały okres spłaty.Wcale nie dziwię się teraz,że w naszym mieście główne ulice usłane są bankami.
My budujemy dość duży dom i taki kredyt przyśpieszyłby nam zdecydowanie realizację naszych marzeń, ale stwierdziliśmy,że na razie rezygnujemy ze złożenia wniosku i spróbujemy go zbudować z własnych środków.
Mamy zamiar w przyszłym roku sprzedać nasze M-4, (bo jak na razie to trzeba gdzieś mieszkać) i przeznaczyć te pieniążki na wykańczanie, jeżeli wtedy nie starczy, to nie będzie już wyjścia i zawitamy ponownie na ulicę ,,BANKOWĄ".
Póki co w kwietniu rozpoczynamy budowę. Wiemy,że bez kredytu w tym roku domu nie zamkniemy, ale w przyszłym na 100%.
No i może obędzie sie bez kredytu, bo te odsetki strasznie nas odstraszyły.
Pozdrawiam Wszystkich budujących.